|
YEACH!Extra forum! Forum ogólnotematyczne
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
misti12
Najlepszy Moderator
Dołączył: 21 Sie 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 15:33, 18 Lis 2007 Temat postu: Kamila |
|
|
Odc.1.Dlaczego?
Dziś byłam wściekła na rodziców.Jak mogliśmy zamieszkać w tym okropnym
Miejscu?To miejsce nazywa się Paszkot.Okropność.Tak sobie siedziałam i rozmyślałam o wszystkim.W końcu mi się to znudziło i poszłam do domu.Zanim
jednak to zrobiłam.Powiedziałam po cichu:
-Żeby to miejsce już nie istniało i najlepiej, żeby je zalało.-tak właśnie powiedziałam i do teraz tych słów żałuję.
Nudziło mi się.Włączyłam telewizor i akurat pokazała mi się prognoza pogody.
-Dziś będzie strasznie lało!Najbardziej w Paszkot.-Tak powiedział.
-Ta...Jasne!Takie słońce świeci i jeszcze leje-odrzekłam
Po 2 godzinach postanowiłam iść do Mojej przyjaciółki i zarówno sąsiadki
Moniki.Kiedy szłam do niej zatrzymałam się przy sałnie.To właśnie ona dzieli nasz dom od domu Moniki.Pomyślałam, że może tam wejdę na chwilę, ale jednak później się zniechęciłam.Kiedy już byłam przy wejściu do domu Moniki
zaczął padać deszcz z gradem.
Przestraszyłam się troszeczkę i poszłam do Moniki.Zobaczyłam, że śpi i zaczęłam ją gwałtownie budzić.
-Monia!Obudź się!-wołałam.W końcu się obudziła i z oburzeniem na mnie krzyknęła:
-Odwałiło ci?A taki miałam fajny sen...Co chcesz?
-Nie widzisz, że pada deszcz z gradem?A jak nas zaleje?Co robimy?-zapytałam się Moniki.Ona jednak powiedziała, że przesadzam.
-Przesadzam?Nie widziałaś pogody na dziś?Bo ja tak i facet mówił, że będzie
strasznie padać, a najbardziej w Paszkot!-teraz to już naprawdę krzyczałam.Byłam zdenerwowana tak bardzo, że aż wyszłam na dwór i zobaczyłam, że nasze miasto tonie....Postanowiłam iść do domu i poszukać rodziców.Kiedy szłam woda się podnosiła coraz bardziej.W końcu dotarłam do domu i zobaczyłam rodziców.
Kiedy do nich doszłam zaraz wpadłam w objęcia mamy.
-Mamusiu!Tatusiu!Wy nawet nie wiecie co ja przeżyłam-powiedziałam.Teraz dziwię się czemu tak mówiłam.To co mnie spotkało to było nic takiego w porównaniu do tego co się miało tego dnia jeszcze wydarzyć.
-My idziemy po pomoc z rodzicami Moniki, a ty idź do niej i uważajcie na siebie.-powiedział mi tata.Nie poszłam do Moniki.Nie chciałam.Poszłam na plażę.Pomyślałam, że tam znajdę ratunek.Ale niestety nie.W końcu zalało całą plażę a ja już nie chodziłam, ale pływałam.
Okropność myślałam.W pewnej chwili mnie olśniło:
-A może to sen?-pomyślałam.Jednak to nie był sen.To rzeczywistość.Okropna, szara rzeczywistość.Nagle pomyślałam o Monice.
Ciekawe gdzie jest?Może ktoś ją uratował?A może jednak nie?Nagle usłyszałam jej głos.
-Kamila!Pomóż!Ratuj!Proszę!-krzyczała.Topiła się.Podpłynęłam do niej.
Starałam się ją uratować.Prosiłam, żeby zdążyłam ją ocalić.Wołałam do niej, że zaraz do niej podpłynę i wszystko będzie dobrze.Ktoś nas uratuje i wszystko będzie tak jak dawniej.Tyle, że zamieszkamy w nowym miejscu.Nawet lepszym.Może w Miłowie?Jednak ona nie wierzyła mi....Tak bardzo chciałam, żeby to był sen, a nie rzeczywistość.Monika też.Jednak sen
to nie rzeczywistość.Rzeczywistość to nie sen.nagle usłyszałam płaczliwy głos Moniki:
-Nie wytrzymam Kamila!Byłaś moją najlepszą przyjaciółką.....-po tych słowach utonęła, a ja zaczęłam płakać.Czy kiedyś będzie dobrze?Gdzie są moi i Moniki rodzice?Czy nadejdzie pomoc?Czy to koniec?
Zrobiło się ciemno.Woda była bardzo zimna.Myślałam, że zaniedługo po mnie.
W końcu powoli opadłam na dno.Nagle obudziłam się w ciepłym łóżku.
-Czy to był sen?-pomyślałam.Zobaczyłam drzwi i otworzyłam je.Była tam moja mama i mój tata.
-Mamo?Tato?Czy ja żyję?-zawołałam
-Tak kochanie.A co się stało z Moniką?-zapytała mama.
-Mamo!Ona utonęła przeze mnie!-płakałam.W końcu gdyby byłam szybsza Monia, by jeszcze żyła. :1smutny: Dlaczego tak się stało?Rozmyślałam i nagle zaczęło mi się chcieć żygnąć.Nie wiedziałam czemu.Potem się domyśliłam:
Przecież jestem na statku!A ja mam chorobę morską....No więc pobiegłam do toalety i żygałam.Potem kiedy znowu nadeszła noc poszłam oglądać gwiazdy.Nagle statek się zatrząsł, a ja prawie z niego wypadłam.
-Aaaa!!!!Mamo, tato?Co się stało?-zawołałam.Wychyliłam się troszeczkę i zobaczyłam jakąś dolinę.Morze prawie znikło, a mama wołała, że jesteśmy uratowani.Ta dolina była piękna.Wiele gór, a na tych najwyższych był śnieg i płynął strumyk czystej wody.Przed statkiem natomiast było wgłębienie w którym było malutkie jeziorko do którego natychmiast pobiegłam.Napiłam się wody.Po chwili przy mnie byli już rodzice.Czułam się szczęśliwa i radosna.Byłam w pełni życia.Wszystko było śliczne.Kiedy wszyscy już się napili
to zapytałam rodziców:
-Tatku..Z kąd macie tą łódź?
-Przy morzu było ich pełno, a mieszkańcy ewakuowali się.Wzięliśmy jedną i powiedzieliśmy rodzicom Moniki, żeby płynęli znami, ale oni powiedzieli, że idą jeszcze do ich domu i żebyśmy na nich nie czekali, więc popłynęliśmy bez nich.Mieliśmy zamiar szukać ciebie.-powiedział tata.Rodzice poszli na statek, a
mnie coś ciągnęło.Jakaś dziwna siła.Bardzo dziwna.Musiałam iść.Szłam przez góry, przeszłam przez strumyk i wreszcie zatrzymałam się.Moim celem była malutka chatka.Chciałam wejść do niej, ale czułam strach i lęk.Jednak coś mnie pchało do przodu.Weszłam.Byłam zaskoczona tym co zobaczyłam.W drzwiach stała ....Monika!!!!! :ohmy:
-Monika!Brak mi słów.Co ty tu robisz, przecież utonęłaś!-powiedziałam zaskoczona.W końcu na moich oczach Monika utonęła, a teraz stoi tu przede mną.Czuję się jak w filmie science-fiction!Nagle odpowiedziała:
-Magia, Kamilo!Mam pytanie:Czy ty chcesz jeszcze żyć?-zapytała się mnie.Byłam tym bardzo zaskoczona.Czułam dreszcze.Było mi zimno.Moim umysłem zawładnął strach.Czułam się całkowicie bezbronna.Odpowiedziałam jej jednak....
-Tak!Oczywiście, że chce.
-A więc wypełnisz kilka zadań moja droga!-powiedziała i w tym samym monencie przeniosła mnie do ciemnego lasu.Okropność.Stary i wymokły las.Ale jednoczeście był naprawdę piekny.W prost prześliczny.Ale strasznie gryzły tam komary!O fe!
-Po co mnie tu przeniosłaś?W ogóle kim ty jesteś?Czarownicą?-zapytałam z małą ironią.
-Zobaczysz-powiedziała i w tym samym momencie las zaczął tonąć.Nie wiedziałam co robić i nagle zobaczyłam jakąś chatkę.Pobiegła więć do niej a kiedy przyszła chatka też zaczęła tonąć i przy moich nogach pojawił się jakiś czarny eliksir, a Monika powiedziała,:
-Oto twoje drugie zadanie.Wypił tą miksturę.Inaczej zginiesz.-powiedziała.Pomyślałam, że eliksiru nie wypiję, ale kiedy już prawie tonęłam wypiłam to, a woda się zniżyła.A ja poczułam się dziwnie jakbym była w innej skórze.Nagle poczułam, że chyba zaraz się przemienię w coś innego.Podniosło mnie cos do góry i nagle opadłam w dół.Już czułam się normalnie jednak serce biło mi jak szalone.Bałam się potwornie i chciałam przez tamte drzwi uciec, ale one znikły.
Nagle przeniosłam się pod wodę i co najważniejsze umiałam w niej odddychać.
-Witam cię i zapraszam na kawę, ale najpierw oprowadzę cię po moim pałacu.I przywitasz się z rodzicami.Oczywiście twoimi-powiedziała Monika.W tej chwili zatkało mnie.Nie wiedziałam co robić.Moi rodzice?Czy oni żyją?Czy też może nie?
-Co zrobiłaś moim rodzicom!-zapytałam gniewnie.Ona zaczęła się śmiać i odpowiedziała, że są w stanie Hibernacji i, że nic im nie jest.Zaprosiła mnie na tą głupią herbatę.
Potem kiedy zaczęło się ściemniać wysłała mnie znów do mojego "domu".Rozmyślałam o wszystkim.Najbardziej ciekawił mnie ten eliksir.Nic się nie stało, a ona kazała mi go wypić.Dlaczego nic się nie stało?Może kazała mi go wypić, żebym się tylko przestraszyła?W końcu zachciało mi się spać i zobaczyłam, że w moim "domu" jest jakaś zielona kanapa.Położyłam się, ale nie umiałam zasnąć.W końcu jednak wstałam.Czułam się tak jak po wypiciu tego eliksiru.Nagle znów czułam, że się przemieniam i coś mnie unosi do góry.W końcu opadłam na dół.Ale nie byłam taka jak kiedyś.Chciałam wyć.Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.Wyłam prawie cały czas.Aż w końcu przejrzałam się w kałurzy.Byłam wilkołakiem!
Byłam wilkołakiem.Od czasu przemienienia w wilkołaka nie miałam już nic do roboty.Monika też mnie nie wzywała.Po prostu nuda.Jednak taki jeden dzień przerwał moje prawie normalne życie.Prawie normalne no, bo jak wiadomo życie jako wilkołak nie jest normalne.Obudziłam się i wstałam z kanapy, która wczoraj wieczorem jakimś cudem trafiła do mojego pokoju.Więcf kiedy się obudziłam zobaczyłam jakąś staruszkę.Dała mi eliksir i powiedziała:
-Jeśli wypijesz to, czar pryśnie, a Monika zostanie pozbawiona mocy-rzekła i rozpłynęła się we mgle.
Kiedy wypiłam eliksir wszystko wróciło do normy.Prawie.Dom zniknął, las znowu stał si normalny i śliczny, a królestwo Moniki zaczęło już nie istnieć.Lecz słyszam stłumione dźwięki jakby ktoś prosił o pomoc, a odłoś przypominał głos Moniki.Wyszłam z lasu.Długo troszkę wędrowałam, ale w końcu dotarłam do jakiejś rzeki.Tam natomiast była łódź, którą popłynęłam.tak sobie żyłam przez dłuzszy czas.Po prostu żeglowałam.
Pewnego dnia obudziłam się.Jak zawsze poszłam do kajuty umyć zęby i wziąść prysznic.Potem zrobiłam sobie moje ulubione śniadanko czyli oczywiście makaron z serem.Nieźle się tam urządziłam.Po śniadaniu poszłam na bocianie gniazdo.Ku moim zdziwieniu zobaczyłam ląd..Ucieszona zaczęłam się radować.Od roku nie widziałam nic innego niż niebieskie morze.
Kamila dobiła do brzegu.Niewiedziała gdzie jest, więc szybko poszła do najblizszego kiosku ruchu i zapytała się gdzie jest.Sprzedawczyni najpierw popatrzyła na nią jak na idiotkę i powiedziała:
-W Bletkowie..A co nie widać?Zgubiłaś się dziecko?
-Nie jestem dziecko!A co to ten "Bletków"?
-Miasto kochanego dziecko?Uciekłaś od rodziców, tak?Chodź ze mną!
-Nie nie uciekłam, bo wie pani..moja przyjaciółka się utopiła.Ale potem jakoś odżyła i wzięła do niewoli moich rodziców..i zamieniła mnie w wilkołaka, ale już nim nie jestem na szczęście!
-Dziecko..opowiesz to wszytko na policji!-powiedziała kobieta z kiosku ruchu i zaciągnęła na posterunek.Kamila była wściekła.Ale nie na kobietę...właściwie to na siebie.-Po co ja jej to powiedziałam...ahh...jestem naprawdę głupia!-pomyślała Kamila.Niewiedziała co robić.Najlepiej by teraz uciekła, ale nie miała jak.W końcu wpadł jej do głowy szaleńczy pomysł.Kiedy mijali jakiegoś policjanta, Kamila wzięła jego pistolet i zaczęła sztrzelać w powietrze.Potem jednak sztrzeliła w ramię policjanta i jakoś uciekła do pobliskiego lasu zwanego "Ciemny Las".Szła przez niego godzinami, aż wreszcie dotarła do wsi "Pogadzice".Tam właśnie Kamila zamieszkała i dorosła.Znalazła przystojnego narzyczonego i chciała brać z nim ślub już 20 kwietnia.Czyli za rok.....
Rok później.20 kwietnia
-Och dzisiaj moje wesele...To takie cudowne..-rozmarzyła się Kamila.
-Tak...bardzo.A mamy już coś niebieskiego?-zapytała się jej służąca.
-No mamy..Łańcuszek jest niebieski...A coś nowego to jest...
-Welon!Stara suknia i pożyczone kolczyki.
-Och dzięki Margaret..idę do naszego pana młodego..
-Nie, nie!Pani Kamilo..to przynosi nieszczęście!-ostrzegła Margaret.
-Ach....Margaret..proszę.Idę do swojego przyszłego męża!-powiedziała Kamila i poszła poszukać swojego Eryka.Znalazła go i...
-Eryk!Jak możesz co?O ty!-krzyknęła i rzuciła w niego pierścionkiem zaręczynowym.Eryk całował się z inna kobietą i zamiast ją przeprosić to zaczął się śmiać.
-Jesteś zagrożona Kamilo!Hahaha!Pamiętasz jak potrzeliłaś policjanta?Teraz za to opłacisz!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez misti12 dnia Sob 9:22, 28 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aaa4
Najgorszy uzytkownik
Dołączył: 01 Sie 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 11:55, 01 Sie 2018 Temat postu: |
|
|
-Wytrzymaj - poprosil Key dziewczynke. Trzymal jej glowe na swoich kolanach, a Henrietta krzatala sie, sciagajac ubranie i opatrujac rany. Kanapa, na ktorej polozyli Rachel, pokryla sie brunatnymi plamami.-A to podly zwierz, obcy zwierz... - mamrotala Henrietta. Dziecko pokaleczyl... Nie wstydz sie, malutka. I nic sie nie boj.
Bullrat zdechl, calkiem zdechl. Wujaszek Key go zabil, zeby sie innym odechcialo.
-Cioteczka tez nie tracila czasu - zauwazyl Key, spogladajac na zweglona futryne drzwi wejsciowych. Wyciagneli trupa i wrzucili do dolu z kompostem, ale zapach pozostal.
-Nic, nic - gruchala dalej Henrietta. - Ranki nie sa glebokie, tylko tak brzydko wygladaja. Po tygodniu sie zagoja, potem bedziemy leczyc blizny. Ciocia Fiskalocci to umie, bedziesz rownie sliczna jak przedtem.
-To konieczne? - zapytal Key. - Takie czulosci? Zauwazylem, ze przedtem stosowala pani inne slownictwo.
-Wujek Key jest taki gruboskorny - oznajmila Henrietta. - Gruboskorny, ale dobry. Na naszej planecie, cichej, spokojnej, boimy sie takich ludzi. Tu wszyscy sa spokojni... Staruszkowie, dzieci...
-Bo mlodziez sluzy przewaznie w silach imperialnych - sprecyzowal Key. Mrugnal do dziewczynki, ktora cierpliwie znosila opatrywanie i paplanine staruszki. Mala zmruzyla oko w odpowiedzi najwyrazniej ogluszenie minelo.
-I ostatni plaster... - westchnela Henrietta. - Przydalaby sie trawka lecznicza, ale co tam ona pomoze przy takich ranach.
Key pokrecil glowa i zapytal dziewczynke:
-Nie probowalas mowic?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|